Zgodnie
z propozycją Christiana cały dzień spędzili w bawialni, grając w rozmaite gry
planszowe. Przy okazji przedyskutowali kilka kolejnych spraw związanych z
trasą, lecz po pewnym czasie zgodzili się, że będąc na wakacjach, nie mogą rozmawiać
o pracy. Celeste donosiła im napoje oraz przekąski. Wyszli z pokoju dopiero na
obiad, który pochłonęli w kilka minut. Ponieważ była już piętnasta, zaczęli
szykować się do wyjścia na imprezę.
-
Ostatni raz na ognisku byłem... Nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek był
na jakimś ognisku – powiedział Jinxx, wyrzucając wszystkie rzeczy z walizki na
łóżko.
-
Co się właściwie zakłada na ogniska? – Jake usiadł zrezygnowany na podłodze,
ponieważ jego łóżko także było zawalone ubraniami. – Przy ogniu jest ciepło,
ale im dalej od ognia…
-
Proponuję założyć spodnie, a górą bym się specjalnie nie przejmował. – Ashley
odłożył na stolik nocny szczotkę, którą właśnie rozczesał aksamitne włosy.
-
Nie wszyscy mają takie ciało jak ty, Panie Najseksowniejszy – zaśmiał się Jake.
-
Och, dziękuję. – Mężczyzna położył dłoń na sercu. – Ale chodziło mi o to, że
możecie założyć zwykłe czarne podkoszulki. Kurtki wrzucimy do samochodu, bo
potem faktycznie będzie chłodno.
-
Czarne? – jęknął Jinxx. – A nie uważacie, że skoro to impreza licealistów, to
wszyscy będą w kolorach? Będziemy się wyróżniać.
-
I gdzie ty widzisz problem? Chyba o to chodzi, nie?
-
Nie, Ashley. Jesteśmy na urlopie i nie chcemy się za bardzo pokazywać –
przypomniał Jake.
-
Słuchajcie, tak czy inaczej będziemy się wyróżniać. To już nie te lata… A poza
tym, no błagam was. Andy tam będzie, a on skutecznie przykuwa uwagę samym
wzrostem.
Jake
i Jinxx popatrzyli na siebie i jednocześnie wzruszyli ramionami. Ashley miał
rację. Nie było sensu ubierać się bardziej kolorowo niż zwykle. Pięciu facetów
całych w czerni będzie zwracało uwagę tak samo, jak pięciu facetów w koszulach
z hawajskimi wzorami, szczególnie jeśli jeden z nich jest bardzo wysoki i
przystojny tak bardzo, że bardziej się nie da, a jego kolega zniewala uśmiechem
i przyciąga dziewczyny jak magnez.
-
Jak tam przygotowania? – CC uchylił drzwi i zajrzał do środka.
-
Jinxx planuje założyć swoją tęczową koszulkę – obwieścił Ashley.
-
Jinxx nie ma tęczowej koszulki. – CC uniósł brew i popatrzył pytająco na
gitarzystę, ale ten tylko machnął ręką, przekazując tym samym, że nie warto
słuchać tego, co mówi Ashley. – Jest sprawa. – CC wszedł do pokoju i zamknął
drzwi. Zapadła cisza przerywana jedynie szumem wody w łazience, gdzie szykował
się Andy. – Wydaje mi się… Bo rozmawiałem z Andym i on chyba lubi Celeste.
-
Stary – wtrącił szybko Ashley – wiemy, że ona jest dla ciebie jak młodsza
siostra i chcesz dla niej jak najlepiej, niestety musisz nam wybaczyć, bo jeśli
oni coś ten, to my jesteśmy jak najbardziej za i zrobimy wszystko, żeby Romeo
zapomniał o Juliet.
-
To właśnie chciałem powiedzieć. Czytasz mi w myślach, czy jak? Znaczy, chciałem
to powiedzieć, pominąwszy część o tym, że chcę dla Celeste jak najlepiej. Bo ja
uważam, że Andy jest dla niej najlepszy.
-
Wiecie? Lubię, kiedy się zgadzamy – westchnął z uśmiechem Jake. – Myślicie, że
powinniśmy im pomóc?
-
Dajcie spokój, sami muszą do siebie dotrzeć – odezwał się Jinxx.
-
Ale mała pomoc im nie zaszkodzi. Musimy się przynajmniej dowiedzieć, czy ona
rzeczywiście mu się podoba. – Ashley miał bardzo poważną minę.
-
Słowa pijanych, to myśli trzeźwych…
-
Jinxx, podziwiam twoją życiową mądrość. – CC poklepał przyjaciela po plecach. –
Nieważne, jak źle to zabrzmi: musimy spić naszego drogiego Andy’ego. Musimy
popchnąć go na samą krawędź między światem żywych a pijanych do
nieprzytomności.
-
Nadal mam te kajdanki, więc w razie gdyby nie chciał, nie będzie problemu z
obezwładnieniem go i wlaniem mu kilku litrów do gardła. No co? – zdziwił się
Ash, patrząc na zaskoczone i lekko przerażone miny mężczyzn. – Ja tylko chcę
pomóc.
_____________________
Odświeżeni i przebrani zbiegli na dół, gdzie spodziewali się
czekającej na nich Celeste, lecz jeszcze jej nie było. Zaczęli dyskutować o
tym, jaka muzyka będzie puszczana na ognisku. Mieli nadzieję na jakieś dobre
kawałki, ale szybko doszli do wniosku, że mogą liczyć tylko na dudniące techno
skoro to impreza licealistów. Być może zbyt surowo oceniali gust muzyczny młodszych
od siebie, ale z drugiej strony żyli w czasach, kiedy wszyscy słuchają podobnej
muzyki. Właściwie wszyscy wyglądają tak samo, noszą to samo, mają te same
telefony. Idąc tą ścieżką rozumowania, doszli do wniosku, że muszą być
przybyszami z kosmosu, skoro tak bardzo się wyróżniają.
- Z czego się tak śmiejecie? – zapytała wesoło Celeste,
stając na trzecim schodku, przez co trochę nad nimi górowała.
Odwrócili się w jej stronę i oniemieli. Celeste miała na
sobie czarne botki na obcasie, bardzo skąpe szorty z postrzępionymi krawędziami
i czarną bluzkę sięgającą do pępka. Podkręcone włosy opadały miękko na jej
szczupłe ramiona. Ale nie jej odważny strój zwracał największą uwagę. Błękitne
oczy otoczyła grubymi, czarnymi kreskami, czarne powieki błyszczały od
srebrnych drobinek, rzęsy miała dwa razy dłuższe, a usta pomalowała
krwistoczerwoną szminką.
- Wreszcie postanowiłaś pokazać chłopakom prawdziwe oblicze?
– zaśmiała się Angela, przechodząc przez hall. – Bawcie się dobrze!
- Ty… - jąkał Andy. – Ale…
- Cóż. Zwykle tak się właśnie ubieram, ale nie chciałam was
przestraszyć. – Wzruszyła ramionami z uśmiechem.
- Przestraszyć?! – wykrzyknął Ashley. – Dziewczyno,
wyglądasz jak rockowa bogini seksu!
Celeste wybuchła uroczym śmiechem, a po uspokojeniu się podziękowała
Ashley’owi.
Zabrała z szafy przed wyjściem skórzaną kurtkę i spojrzała
wyczekująco na wciąż zdezorientowanych chłopaków. Umówili się, że pojadą busem.
Dom Mario stał nieco na obrzeżach Sunbeam, jednak dzielnica się rozrastała i
wiadomo było, że niedługo wejdzie w granice miasteczka.
Pierwszy otrzeźwiał CC.
- Nie pamiętam, żebyś kiedykolwiek się tak przy mnie ubrała
– powiedział, kiedy szli do busa. – Zawsze byłaś ślicznym aniołkiem, a teraz
wyszła z ciebie mała diablica.
- To tylko taki styl. Nadal jestem milutka.
Usiadła na miejscu pasażera, żeby instruować Christiana,
gdzie ma jechać. Mimo iż przyjeżdżał do Sunbeam, nie znał Mario i nie wiedział,
gdzie on mieszka. Zwykle CC całe dnie spędzał w pensjonacie i czasami chodził
na spacery po miasteczku. Nie poznawał znajomych przyjaciółki, ponieważ nie
uważał, by był w tym jakikolwiek sens. Znał jedynie Holly, którą miał nadzieję
zobaczyć na ognisku.
____________________
Dom
Mario obwieszony był migającymi lampkami, przez co nietrudno było się zorientować,
gdzie jest impreza. Choć muzykę słuchać było już dwa kilometry od domu, ognisko
nie płonęło. Właściwie impreza miała się oficjalnie zacząć za dziesięć minut. CC
zaparkował nieco dalej niż inni z obawy przed tym, że ktoś mógłby pod wpływem
pijackiego szału rozbić szybę lub przebić oponę.
Gdy tylko wysiedli, podbiegł do nich chłopak o ciemniejszej
karnacji mniej więcej wzrostu Celeste. Miał czarne, ułożone włosy, pełne usta,
a ubrany był w czarne spodnie i białą koszulkę tak cienką, że widać przez nią
było jego umięśniony brzuch.
Przytulił Celeste, po czym powitał chłopaków.
- Jestem Mario, a wy musicie być tym słynnym zespołem. –
Szczery uśmiech sprawiał, że nie sposób go było nie lubić. – Zapraszam. –
Gestem zaprosił ich, by poszli w stronę domu.
Tarasowe drzwi były szeroko otwarte, lecz wszyscy, którzy
już przybyli, kręcili się po podwórku. Pogoda dopisywała, więc nikt nie chciał
siedzieć w domu. Na wielkim podwórku rozstawione były stoły pełne jedzenia. W
centralnym miejscu ustawiono wielki stos drewna, który za chwilę miał podpalić
gospodarz.
Mario sięgnął po tackę z najbliższego stołu, na której
ustawiono kolorowe shoty, i podsunął ją Celeste. Blondynka szybko wychyliła dwa
kieliszki, nawet się przy tym nie krzywiąc. Ashley poszedł w jej ślady.
- To co? – zagadnął Mario. – Może któryś z was chce
uroczyście podpalić ze mną ognisko?
- Czemu my? – zapytał Jake.
- Tak sobie. To już taka tradycja, że kogoś wybieram, a w
tym miesiącu wy jesteście nowi i w ogóle.
- Andy na pewno chce. – Ashley popchnął lekko przyjaciela.
Ten tylko obrzucił go gniewnym spojrzeniem i niechętnie podążył za Mario.
- On chyba wcale nie chciał – stwierdził Jinxx.
- On chyba nie lubi Mario. Dziwny człowiek – prychnął
Ashley. – A może jest ku temu jakiś powód? Celeste, mówiłaś coś Andy’emu o
Mario?
- Opowiadałam tylko, że kiedyś ze sobą kręciliśmy. Znaczy,
Mario kręcił. Nie wiem. Nie wydaje mi się, żebym powiedziała coś na jego
niekorzyść.
CC i Ashley obdarzyli ją szerokimi, zadowolonymi uśmiechami,
natomiast Jake i Jinxx uśmiechali się bardziej… tajemniczo, konspiracyjnie.
Popatrzyła na nich dziwnie, ale ostatecznie nie zapytała, o co im chodzi.
Tymczasem Mario podał Andy’emu podpaloną pochodnię, sam
trzymał drugą. Muzyka ucichła, a gospodarz przywitał wszystkich serdecznie. Nie
omieszkał wspomnieć o tym, jacy znamienici goście postanowili zjawić się w jego
skromnych progach tego wieczoru. Tłum zaczął wiwatować. Ktoś podał Mario
butelkę wódki, a ten pociągnął z niej spory łyk, po czym przekazał ją Andy’emu,
który zrobił to samo, domyślając się, że jest to jakaś kolejna tradycja tej
imprezy. Następnie razem podeszli do stosu drewna i po odliczaniu tłumu
podpalili go. Z głośników ryknęła dudniąca muzyka i wszyscy zaczęli się bawić.
- Muzyka do kitu, ale klimat jest – krzyknął Jake. Jinxx
pokiwał głową na znak zgody. – To co robimy?
- Kierunek: stół z alkoholem! - wykrzyknął Ashley.
____________________
Holly okazała się przesympatyczną dziewczyną o
nieprzeciętnej urodzie. Ashley poprosił ją do tańca i od godziny nie
przestawali się bawić.
Jake obserwował wszystkich, sącząc wolno drinka
przygotowanego przez miłą dziewczynę z fioletowymi włosami. Ni stad, ni zowąd
pomyślał o Innie i natychmiast pojawiły się wyrzuty sumienia. Cieszyłaby się,
gdyby mogła tu być razem z nim. Uwielbiała takie klimatyczne imprezy. Żałował,
że nie mógł jej zabrać ze sobą. Ale był tu dla Andy’ego. Popatrzył na chłopaka,
który pogrążony był w rozmowie z Christianem. Chrupali chipsy i pili piwo.
Zdawało się, że już drugie, a wcześniej pili shoty. Miał nadzieję, że Andy jest
już dostatecznie pijany, żeby język mu się rozwiązał. Ponieważ Jinxx rozmawiał
aktualnie z dwoma chłopakami i najwyraźniej rozmawiali o muzyce, bo układał
palce jak na gitarze, Jake przysiadł się do przyjaciół.
- O czym tak rozmawiacie? – zagadnął.
- Obgadujemy Ashley’a – zaśmiał się Andy. – Holly chyba
wpadła mu w oko, co jest strasznie dziwne, bo zawsze wydawało mi się, że on
woli blondynki.
- A ty, jakie wolisz?
- Wiecie, że podobno facetów bardziej kręcą blondynki, ale
na żony wybierają brunetki, bo wydają im się godne zaufania? Ja tam nie wiem,
mi obojętne.
- A gdzie jest Celeste? – CC wyciągnął szyję, starając się
wyłapać blondynkę w tłumie. – O, widzę. Tańczy z Mario.
Andy spochmurniał. Dopił piwo i odstawił butelkę z hukiem.
Wstał z krzesła i skierował się w stronę tarasu, gdzie swój
sprzęt rozstawił DJ. Był to niski chłopak z za długą grzywką. Wydawał się
młodszy od całej reszty; miał może piętnaście lat. Kiedy Andy podszedł bliżej, dostrzegł
podobieństwo między nim a Mario. Musiał to być jego młodszy brat, który w
zamian za pozwolenie na bycie tu, zgodził się puszczać muzykę.
Andy podszedł do niego z groźną miną dla wywarcia lepszego
efektu, co mu się udało, ponieważ chłopak wyglądał na nieco przestraszonego.
- T-tak? – zapytał nieśmiało.
- Możemy zrobić karaoke?
- J-jasne… Tak.
Andy wyciągnął telefon z tylnej kieszeni dżinsów i podał go
chłopakowi, a ten podpiął go do swojego komputera.
- Znajdź podkład Rebel
Yell – polecił i sięgnął po mikrofon leżący na stoliku. – Działa?
- Tak, wszystko gotowe. Włączać?
Kiwnął głową. Muzyka diametralnie się zmieniła. Zamiast
huczącego techno, zabrzmiała gitara. Andy zszedł na trawę, a wszyscy schodzili
mu z drogi. Wyraźnie zaciekawieni czekali, aż zacznie śpiewać.
Gdy tylko zaśpiewał pierwsze słowa, dało się słyszeć radosne
piski dziewczyn. Nie wiadomo, czy go znały, czy nie, ale z pewnością podobał im
się jego zachrypnięty, mocny głos. On jednak patrzył tylko na jedną dziewczynę,
która uśmiechała się teraz do niego. Śpiewając „Potrzebuję cię przy sobie”,
wskazał dokładnie na nią i gestem poprosił, by się zbliżyła, co zrobiła bez
zastanowienia. Śpiewał i tańczył z nią jednocześnie. Śmiejąc się, wirowała
wokół niego. Szczególnie mocno obracał ją w trakcie solówki. Kiedy jednak znów
zaczął śpiewać, przycisnął ją do siebie i patrzył prosto w oczy.
„Sprzedałbym moją duszę dla ciebie.” Wydawało jej się, że te
słowa brzmią niezwykle szczerze. Niestety szybko zrozumiała, że to tylko
zabawa, kiedy znów śpiewał refren i kręcił nią. Śmiała się jednak, nie chcąc
okazywać smutku i nostalgii, która ją ogarnęła. Upiją się i następnego dnia
żadne z nich nie będzie tego pamiętać. To tylko zabawa.
- O tak, aniołku. Ona chce więcej. Więcej, więcej, więcej, więcej,
więcej!
Odchylił ją do tyłu, aż jej długie włosy dotknęły ziemi, a
potem szybko szarpnął do przodu tak, że niemal stykali się nosami. Czuła jego
ciepły oddech, kiedy oddychał szybko. Stali tak, uśmiechając się do siebie,
podczas gdy wszyscy krzyczeli, piszczeli i domagali się powtórki.
DJ jednak puścił wolną melodię; pierwszą od początku
ogniska. W tym momencie Andy był mu bardzo wdzięczny. Położył dłonie na
biodrach Celeste, a ona objęła go za kark. Z początku patrzyła na niego, ale w
końcu oparła głowę na jego torsie. Kołysali się w rytm piosenki, ciesząc się
nawzajem swoją bliskością. Oboje jednak nie wiedzieli, że jedno cieszy się z
obecności drugiego. Andy przesunął dłonie na plecy dziewczyny, by przycisnąć ją
jeszcze bliżej do siebie. Gładził jej miękkie włosy i wdychał migdałowy zapach.
Przymknął powieki. Przy Celeste czuł spokój, jakiego nigdy nie czuł przy
Juliet.
______________________
- Wypijmy za ich zdrowie. – Ashley uniósł kieliszek do góry.
– I okazuje się, że nie trzeba go było za bardzo spijać, żeby się dowiedzieć,
czy Celeste mu się podoba.
- On jest pijany, Ash. Tańczyłeś z Holly, a ja mu dolewałem
– wytłumaczył CC. – Co prawda, Andy ma mocną głowę i nie widać po nim, że się
upił.
Jake mruknął tylko i wskazał głową na tańczącą parę.
Celeste tańczyła odwrócona tyłem do Andy’ego, który
przyciskał ją do siebie jedną ręką, a drugą wodził po jej biodrze. Głowę oparł
o jej głowę.
- Wyglądają, jakby uprawiali seks – powiedział Ashley bez
ogródek.
- Dzięki, Ash, nie musisz nam tego tak dobitnie przekazywać,
sami widzimy – fuknął Jake.
- Ja tylko stwierdziłem fakt, a wy się otwarcie przyznaliście
do gapienia się na nich, zboczeńcy – zaśmiał się basista, a z nim cała reszta.
Do drugiej w nocy siedzieli, rozmawiali, pili i tańczyli. Andy
nie odstępował Celeste na krok, a kiedy wracali do samochodu, opierał się na
jej ramieniu i śpiewał „Youth and Whiskey”. Kiedy wysiedli pod pensjonatem,
nachylił się do niej i szepnął:
- Ale ty jesteś śliczna.
- A ty pijany – zachichotała i pociągnęła go do pensjonatu.
Wszystkiemu przyglądali się Jinxx i CC, którzy zostali
chwilę na dworze.
- Słowa pijanych, to myśli trzeźwych? – zapytał Christian.
- Słowa pijanych, to myśli trzeźwych – zgodził się Jinxx.
Wreszcie mogę wykorzystać tego zacnego gifa, który zainspirował mnie do sceny w tym rozdziale. XD
Nie napisałam tu wszystkiego, co chciałam, ale to już nieważne. Mam nadzieję, że się podobało.
Love you,
Erato
Świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńBardzo podobał mi się opis imprezy przy ognisku. A Andy i Celeste - czekam co dalej się między nimi wydarzy.
Pozdrowionka :)
Nie pamiętam tego rozdziału... Idę czytać jeszcze raz xD
OdpowiedzUsuń