Dla Rebel Yell.
To jej wina. To wszystko jej wina.
Dziękuję za wyrwanie mnie z trzyletniego zaślepienia. Dziękuję za przypomnienie mi za co i jaką muzykę kocham. Dziękuję za wskazanie mi zespołu, który może ukoić moje nerwy. Dziękuję za uświadomienie mi, że istnieją jeszcze porządni i ludzcy artyści. Dziękuję za to, że dzięki Tobie mogłam ich poznać.
____________________
Czarne
włosy rozsypały się na śnieżnobiałej poduszce, kiedy chłopak z impetem rzucił
się na łóżko. Wziął głęboki wdech, wpatrując się w sufit, i powoli wypuszczał
powietrze. Materac wymieniany tydzień temu, po tym jak w poprzednim wystrzeliła
sprężynka i okazało się, że jest mocno przetarty w niektórych miejscach, nie
dopasował się jeszcze do kształtu ciała, był więc prościutki. Zmiękczała go
równo ułożona puchowa kołdra i narzuta z miłego w dotyku polaru. Ściany były
pomalowane na spokojny kolor bitej śmietany, a meble, w skład których wchodziła
wielka szafa zajmująca pół ściany, szafka nocna, łóżko, komoda i stół, a do
tego fotel, były szare. Taki wystrój pokoju kompletnie nie pasował do jego
osobowości – na pierwszy rzut oka. Wydawało się, że ściany powinny być czarne i
obwieszone plakatami rockowych zespołów, gdzieś powinna być zawieszona gitara,
okna powinny być zasłonięte ciemnymi zasłonami, a tymczasem nie było tam nawet
firanek, tylko żaluzje, kołdra powinna być szara i zwinięta w kącie, a była
czysta i świeża, na podłodze powinny walać się zapisane kartki papieru, jakieś
notesy i ubrania. Nic z tego. Nie było na niej widać najmniejszego
zanieczyszczenia; zwykłe jasne panele. Tylko na komodzie leżały bez większego
ładu trzy kupki książek. Ulubione, do których lubił wracać, prezenty, których
nie mógł się pozbyć, nawet jeśli mu się nie podobały, i te, których jeszcze nie
przeczytał. Ostatnia kupka była najwyższa, ale pierwsza niemal jej dorównywała.
Lubił czytać książki. Wolał je od filmów, ale niestety życie zmuszało go do
wybierania filmów, jeśli potrzebował chwili odpoczynku dla mózgu, a nie mógł
spać.
Tak
jak teraz. Wiele był dał, by móc zamknąć oczy choć na godzinę, ale były pewne
sprawy, które musiał sobie ułożyć. Czuł, że potrzeba mu na to wiele czasu, więc
nie mógł go marnować na spanie. Nawet jeśli tego potrzebował.
-
Źle z tobą. – Mężczyzna siedzący na fotelu sięgnął po długopis i zaczął
cichutko wybijać nim rytm na biurku. – Nikt nie będzie cię winił, Andy. –
Spojrzał na chłopaka, który od kilkunastu minut leżał bez ruchu na łóżku i
szeroko otwartymi oczami wpatrywał się w sufit, jakby był najciekawszą rzeczą,
jaką kiedykolwiek widział. – Zrozumiemy, jeśli chcesz odejść.
Te
słowa wyrwały chłopaka z zadumy. Usiadł gwałtownie i popatrzył zaskoczony na
przyjaciela.
-
Nie chcę odejść. To w ogóle nie o to chodzi. Jeśli odejdę, jestem skończony.
Nie mam nic, żadnego innego pomysłu na życie. Ten zespół to całe moje życie, to
wszystko, czemu warto się poświęcić. To nie o to chodzi – powtórzył, kręcąc
głową ze zrezygnowaniem.
-
Więc o co? – dociekał mężczyzna, zaprzestawszy bębnienia długopisem w blat.
-
O coś bardziej prywatnego – odparł tamten, uciekając wzrokiem w drugą stronę.
-
Ja pieprzę, stary. Kupiłeś pierścionek, masz zarezerwowany stolik na jutro i ty
masz wątpliwości? Właśnie teraz? Dopiero teraz?
Andy
popatrzył na niego wzrokiem, który mówił wszystko. Niebieskie oczy wyrażały
ból, niepewność, strach. Pytały, czy postępuje słusznie. Nie był pewien, czego
chce. Miał dopiero dwadzieścia trzy lata, kariera nabierała tempa, największa
przygoda dopiero się zaczynała. Czy już teraz miał ułożyć sobie życie i nie
martwić się o to później? Może tak naprawdę wcale tego nie chciał? Zdrowy
rozsądek podpowiadał mu jedno, ale dzikie serce za wszelką cenę chciało
pozostać wole i otwarte na nowe doświadczenia. Wszystko mogło się zmienić.
Małżeństwo zobowiązywało, a on w głębi duszy wciąż czuł się dzieckiem, które
pragnie rozrywki. Nie wiedział, czy będzie w stanie zrezygnować z pewnych
rzeczy, które mógł robić do tej pory. Był młody. O to chodziło. Był młody i
niepewny jutra. Każdy dzień był inny, każdego dnia budził się z innymi
emocjami. Co, jeśli pewnego dnia obudzi się i powie, że nie tego chciał? Że ma
dość i jest zmęczony? Że chce odzyskać wolność?
-
Kurwa, Andy. – Mężczyzna wyrzucił ręce do góry w błagalnym geście. – Nie mów
mi, że zamierzasz rozpieprzyć się emocjonalnie. Stary, nie możesz. Jeśli ty się
rozpieprzysz, to my też. Nie rób nam tego. Musisz się zebrać do kupy. Męska
decyzja. Tak albo nie. Najpierw sam sobie na to odpowiedz.
-
Ale ja nie wiem – jęknął zrezygnowany, jakby był małym chłopcem, który nie wie,
który kolor lizaka wybrać, i ukrył twarz w dłoniach. – CC, ja po prostu nie
wiem – wyjęczał niewyraźnie.
Mężczyzna
wstał z fotela i usiadł obok niego na łóżku. Czuł obowiązek doradzenia
młodszemu przyjacielowi, ale kompletnie nie wiedział, jak delikatnie mu
przekazać własne przemyślenia na ten temat, tak by go nie urazić i nie
doprowadzić do kłótni. Od samego początku wiedział, że związek Andy’ego jest
skazany na niepowodzenie lub właśnie zakończy się ślubem przez jedną
spontanicznie podjętą decyzję, a po roku okaże się, że to był strzał w kolano i
powstanie więcej komplikacji. W duchu dziękował losowi za niezdecydowanie
przyjaciela i szansę na uratowanie jego życia miłosnego. Było tylko jedno
wyjście. Wyjście awaryjne, które trzymał w sekrecie. To był ten czas, kiedy
trzeba sięgnąć po ostateczną broń.
-
Ona o tym wie albo się domyśla? Mam na myśli kolację – zapytał.
-
Nie, nic nie wie, to ma być totalna niespodzianka. Jeszcze nawet do niej nie
dzwoniłem, żeby się umówić.
-
Dobrze. Nie zrobisz tego – powiedział to tak pewnie, że Andy podniósł głowę i
uniósł pytająco brew. – Dzwonisz do Roba i mówisz, żeby się odwalił, aż nie
zadzwonisz ponownie. Jedziemy na wakacje.
-
Co? – Andy zamrugał, słowa przyjaciela w ogóle do niego nie docierały.
-
Potrzebujesz przerwy, potrzebujesz odpoczynku i miejsca, gdzie będziesz mógł
pomyśleć. Wszystko inne może zaczekać te kilka tygodni. Zabiorę cię w miejsce,
o którym Bóg nie zapomniał.
- Mam zamiar jutro się
oświadczyć, a ty chcesz jechać na wakacje? CC, cholera, mów wyraźniej.
Ale
on nie miał zamiaru zdradzać więcej szczegółów. Obawiał się, że jeśli powie za
dużo, Andy będzie oponował. Chodziło o to, by odwieść go od pomysłu z
oświadczynami. Musiał wszystko przemyśleć i ułożyć sobie w głowie. Niestety tu,
w Los Angeles, czuł tylko presję. Znajomi powtarzali, jaką to piękną parę
tworzą z Juliet, większa część fanów ją lubiła i wspierała ich związek, rodzice
Andy’ego byli jak najbardziej za. Jednak prawda była taka, że to oni –
Christian, Ashely, Jinxx i Jake – znali go najlepiej. Spędzali z nim niemal
każdą godzinę od kilku lat. Jeśli nie w garażu Jake’a podczas pisania tekstów i
prób, to w studio, podczas trasy, na piwie, w klubie, czy na spokojnych
spotkaniach w domu któregoś z nich. To oni go znali. I wiedzieli, że złota
obręcz na palcu zniewoli go, a ponieważ był honorowy, nie będzie chciał się
uwolnić, choćby było bardzo źle. Znali prawdziwego Andy’ego, który lubił
potańczyć z przypadkowymi dziewczynami, upić się do nieprzytomności, zapalić
coś mocniejszego niż papieros i flirtować z fankami. Po ślubie honor nie
pozwoli mu na żadną z tych rzeczy. Nie będzie zbliżał się do innych dziewczyn,
sumienie nie pozwoli wlewać w siebie zbyt dużej ilości alkoholu. Przez to
odsunie się od fanów i od nich. Zacznie się: „Nie, dzięki, ale nie mogę iść z
wami na piwo, mamy plany z Juliet” albo: „Andy, kocham cię!”, na co on odpowie:
„Dziękuję, to wiele dla mnie znaczy, ale jestem z Juliet”, może też być: „Andy,
tamta laska chyba ma ochotę z tobą potańczyć”, a odpowiedź zabrzmi: „Fajna, ale
wolę Juliet”. Andy zmieni się w nudnego pantoflarza, który tylko będzie
sprawiał wrażenie fajnego gościa. Nie chcieli go stracić. Nie mogli go stracić.
-
Spakuj się, jutro jedziemy.
Po
tych słowach CC opuścił pokój przyjaciela.
____________________
Christian
brzmiał tak poważnie i zdecydowanie, że już pół godziny po jego wyjściu Andy
zaczął pakowanie. Nie miał pojęcia, gdzie przyjaciel chce go zabrać. Domyślał
się, że będzie to Nowy Jork lub inne równie wielkie miasto, gdzie będą mogli
się wyszaleć. Nie tego mu było trzeba, ale nie miał ochoty na sprzeczki.
Zadzwonił nawet do managera, tak jak kazał CC i powiadomił go o nieplanowanych
wakacjach. Zanim Rob zdążył przetrawić jego słowa, rozłączył się i nie odbierał
kolejnych telefonów. „Miejsce, o którym Bóg nie zapomniał”. Czyli co? Czyli
gdzie? Mieszkali w Mieście Aniołów, więc wydawałoby się, że to o tym mieście
Bóg nie zapomniał. O ile on istniał.
Nie
wiedział, co włożyć do walizki. O tej porze roku mogło padać. Bluzy. Bluzy
zawsze są dobrym pomysłem. Wrzucił też kilka innych ubrań, nie bardzo zwracając
uwagę, co to dokładnie jest. Nie był pewien, czy chce być Andym Biersackiem,
czy zwykłym Andym, którego z tłumu wyróżniają tylko liczne tatuaże. Na wszelki
wypadek wrzucił kilka typowych dla siebie dodatków, jak na przykład skórzane
rękawiczki. Zamknął walizkę z niemałym trudem. Teraz została najtrudniejsza
część.
Przewijał
listę kontaktów, aż trafił na ten jeden. Poczuł dziwne ściskanie w brzuchu.
Stresował się bardziej niż przed którymkolwiek koncertem. Prawdę mówiąc, przed
koncertami nigdy się nie stresował. Po latach stało się to tak naturalne, że
nie miał obaw przed wyjściem i spojrzeniem na rzesze ludzi przed sobą.
Już
miał nacisnąć zieloną słuchawkę, kiedy jego telefon zaczął wibrować, a na
ekranie pojawiło się zdjęcie Ashley’a. Zdziwiony odebrał.
-
Wyłącz telefon. – Usłyszał na wstępie.
-
Ciebie też miło słyszeć. Dlaczego mam go wyłączyć?
-
CC nam powiedział o planach, wiemy, że dzwoniłeś do Roba, bo on dzwonił do
mnie, a teraz, znając ciebie, chcesz zadzwonić do Juliet. – Przyjaciel mówił
szybko, ale jego głos był opanowany. – Wyłącz telefon, nie kontaktujesz się z
nią.
-
Okey, dlaczego wszyscy wiedzą, co się dzieje, a ja nie? – odparł już lekko
poirytowany.
-
To dla twojego dobra, cukiereczku – zaćwierkał przyjaciel, najwyraźniej chcąc
jeszcze bardziej zdenerwować Andy’ego. – A tak poważnie. Wyłącz telefon, Jake
ma cię na celowniku. Będziemy wiedzieć, jeśli wykonasz telefon, a wtedy
przyjadę i spuszczę ci taki łomot, że cię własna matka nie pozna.
-
Nie będziecie decydować, do kogo mogę dzwonić, a do kogo nie – syknął. – Jeśli
mam wyjechać, muszę powiadomić Juliet.
-
I powiadomisz. – Ashley przeciągnął samogłoski, więc zabrzmiało to, jakby
tłumaczył coś dziecku. – Jutro. Po fakcie dokonanym, kiedy już będziesz
siedział w kaftanie bezpieczeństwa w samolocie. Będzie ci przysługiwał jeden
telefon.
-
Kaftan bezpieczeństwa? Co?
-
Nic, nic, cukiereczku.
-
Zaraz ja przyjadę i spuszczę ci łomot.
-
Ty chudzino, myślisz, że ktoś się ciebie boi?
-
Ashley, do jasnej cholery!
-
Ja ciebie też.
Po
tych słowach przyjaciel się rozłączył. Chłopak mruknął obraźliwy komentarz pod
nosem. Oczywiście nie miał zamiaru nikogo słuchać. Nawet jeśli Ash naprawdę
miał zamiar przyjechać i robić mu awanturę, zajmie mu to kilkanaście minut, a
do tego czasu on zdąży porozmawiać z Juliet.
Telefon
ponownie zadrżał.
„Nawet
nie próbuj.”
Kolejna
wiadomość.
„Zrobię
ci wibrator z telefonu, jeśli go nie wyłączysz.”
To
go ostatecznie przekonało. Kto jak kto, ale Ashley Purdy był upierdliwym i
złośliwym człowiekiem, który naprawdę potrafił doprowadzić do szału. Wysyłał
wiadomości, pisał komentarze pod każdym zdjęciem, lajkował je, pisał jeden
tweet za drugim, dzwonił co chwilę lub nagrywał się na pocztę głosową.
Dla
świętego spokoju wykonał polecenie i wyłączył telefon.
Witam!
Wstawienie rozdziału teraz jest równoznaczne z rozpoczęciem tego bloga, a jednocześnie oznacza, że rozdziały nie będą się pojawiać regularnie. Jakoś to przebolejemy, prawda?
Nie będę się już kłopotać z akapitami, one po prostu nigdy nie chcą współpracować. Bardzo mi się to nie podoba, ale nie chcę tracić czasu na robienie ich, kiedy rozdział ma np. 2500 słów. A są takie rozdziały i chyba jednak nie będę ich rozbijać na krótsze.
Co jeszcze? To chyba tyle.
Do następnego!
Love you,
Erato
Świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńJuż się nie mogę doczekać kolejnego.
Andy - jak tak można... Choć, nie. To super. I totalnie wiem co czuje, gdy ktoś co chwilę piszę wiadomości.
CC - jak zwykle ma dobre pomysły.
Ashley - od teraz mój ulubiony.
Pozdrawiam i czekam na next <3
Super przedstawione postaci - szczególnie Ashley.
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa co dalej.
Pozdrawiam serdecznie i czekam na kolejne rozdziały :)
Tak, wiem, szybko komentuję. Przepraszam.
OdpowiedzUsuńO, dedykacja dla mnie <3 Nie musiałaś, naprawdę. Ale to bardzo miłe ^.^ Dziękuję, ale nie wiem, czy zasłużyłam.
Tak jak już pisałam x czasu temu mam ochotę wyściskać i zabić CC'ego za ten pomysł. Ale to prawda, Andy'emu przyda się chwila odpoczynku. I CC w tym opowiadaniu myśli jak ja: "Skoro nikt nie wie, to co stoi na przeszkodzie?". Bez kitu, też mam takie podejście.
No i Ashley XD To będzie jedna z moich ulubionych postaci w tym FF. "Zrobię ci wibrator z telefonu" - to tak bardzo do niego podobne <3
Chyba napisałam już wszystko co chciałam napisać. I dawaj szybko next'a, bo nie wytrzymam!
Take care,
Rebel Yell
Czyżbym w końcu znalazła ff, w którym bohaterowie NIE zakochują się w sobie po dwóch dniach znajomości?! O.O
OdpowiedzUsuńAVE!